niedziela, 23 października 2011

Wielki Mur Chiński

Jest to niewątpliwie punkt obowiązkowy każdej wycieczki do Chin. Aby uniknąć tłumów turystów wybraliśmy się na fragment muru oddalony znacznie od Pekinu. Była to niewątpliwie dobra decyzja, bo udało nam się zobaczyć dziką, niedostosowaną jeszcze do turystów odsłonę Chińskiego Muru.
Na własnej skórze przekonaliśmy się także, że pełnił on w swoich czasach funkcje obronne. Spacer po murze ciężko jest nazwać spacerem, momentami bywało bardzo stromo. Należycie dbaliśmy jednak o systematyczne uzupełnianie płynów ;)
Nie odbyło się też bez narodowych akcentów. Włoszka Valeria spotkała chińskich fanów Interu Mediolan, jej ulubionego klubu. Na belce sufitowej jednej z baszt zobaczyliśmy napis: Polska. Brawo dla naszych rodaków za zaradność. Spotkaliśmy też Chińczyka, który mówił po Polsku, bo dwa lata studiował na Politechnice Warszawskiej. Z kolei turystka z Rosji wyróżniła się iście galowym strojem.
Z muru zjechaliśmy saneczkami po rynnie jak z Gubałówki. Ach ta globalizacja.




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz