sobota, 13 sierpnia 2011

Goście z Polski

Tak się składa, że mieliśmy w Dalian gości z Polski. Ola i Kamil odwiedzili nas w trakcie swojej miesięcznej wyprawy poprzez Azję. Jako, że my zdążyliśmy już przywyknąć do tutejszych dziwactw, fajnie obserwowało się tym razem ich zdziwienie. Oprócz standardowych tutejszych atrakcji postanowiliśmy wybrać się z nimi po raz pierwszy do zoo w Dalian. Z cała pewnością można stwierdzić, że chińskie placówki tego typu są dużo bardziej otwarte i stawiają na interakcje ze zwierzętami. W konsekwencji, niektóre ze zwierząt swobodnie przechadzają się ulicami, a klatki należą do rzadkości. Każdy uczestnik mógł też za drobną opłatą nakarmić drapieżne zwierzęta mięsem z kurczaka, gdy dysponował kwotą 100 RMB (45 PLN) nawet żywą kurą...











































piątek, 12 sierpnia 2011

Pojecie kradzieży po chińsku, czyli jak oszukać obcokrajowca



W Chinach nie respektuje się żadnych praw własności. „Chińskie wersje” oryginalnych produktów są sprzedawane legalnie na ogromnych targach. Można tu kupić podróbkę dosłownie wszystkiego. Co więcej, w mentalności obywateli Chin nie ma w tym nic złego. Na jednych z zajęć usłyszałam nawet, że kradzież idei nie jest niczym złym, bo tak naprawdę liczy się działanie. Nie można zabronić człowiekowi działać. Jeśli jedna osoba ma pomysł i nic z nim nie robi oznacza to, że ktoś inny ma prawo tą idee zrealizować. Należy o tym pamiętać, gdy nawiązuje się kontakty biznesowe z obywatelami Chin.

Zakupy w Chinach, w niczym nie przypominają tych do których przywykłam, targowanie jest tu bowiem nieodłączna częścią całego procesu. Powiedziałabym nawet, że jest to od razu wkalkulowane w cenę wyjściową, która początkowo jest mocno zawyżona. Co ciekawe targować się można nie tylko na bazarach, ale także w sklepach firmowych. Dodatkowo ceny dla Europejczyków są z założenia kilka razy wyższe. Nam jednak udało się raz przełamać tą barierę i zbudować relację biznesową z jedną z pań sprzedającą zegarki. Przy ostatnim kupionym u niej zegarku nie było żadnych negocjacji, a pani od razu podała nam bardzo korzystną cenę ostateczną. Ale takie sytuacje należą niestety do wyjątków.

Chińczycy potrafią doskonale wykorzystać barierę komunikacyjną do zwiększenia ceny nawet w trakcie wykonywania usługi. Koleżanka z Chin w ramach weekendowego relaksu zaprowadziła nas na manicure, który miał być tutaj bajecznie tani. Uzgodniła cenę z właścicielem i nas tam zostawiła. Po zakończeniu usługi właściciel zażądał od nas ceny kilka razy wyższej. Próbowałyśmy zakomunikować mu, że nie na taką cenę się umawialiśmy lecz on nas nie rozumiał, bądź nie chciał zrozumieć. Na szczęście pomogła nam przechodząca obok dziewczyna, znająca podstawy angielskiego. Okazało się, że na początku powiedział on cenę usługi podstawowej. Do zrobienia nam maniciure użyto zaś najdroższych kosmetyków. Oczywiście nikt nie zapytał nas czy chcemy wersję najdroższą. Na szczęście po ponad pół godzinnych negocjacjach udało nam się zapłacić połowę żądanej ceny, czyli 150RMB (równowartość 70 złotych). Dodam, że początkową ceną było 30 RMB. 

Zauważyłam, że Chińczycy są społeczeństwem mocno konsumpcyjnym, a zakupy stały się dla nich wręcz sposobem spędzania wolnego czasu. Ciężko mi było zliczyć wszystkie galerie handlowe w Dalian, a i tak były one niesłychanie zatłoczone. Co więcej, największe korki w Chinach są... w weekendy. Kilku poziomowe, podziemne markety ze stoiskami pogrupowanymi tematycznie są miejscem w którym bez problemu można wpaść w gorączkę zakupową, a także łatwo się zgubić. Można tu kupić podróbki dosłownie wszystkiego: markowych zegarków, butów, torebek, elektroniki. Określenie "czego tylko dusza zapragnie" w Chinach nabiera nowego znaczenia gdy widzi się wysadzane cyrkoniami obudowy do iPhona albo japonki z papryczkami chili. Jeszcze taniej zakupy można zrobić na tzw. nocnych marketach, na przykład w zaparkowanej na parkingu specjalnie do tego przystosowanej ciężarówce.