piątek, 17 czerwca 2011

Kuala Lumpur - stolica podróbek

Najbardziej znaną atrakcją Kuala Lumpur są wieże Petronas - jeden z najwyższych budynków na świecie. Muszę przyznać, że na żywo naprawdę robią niesamowite wrażenie. Nie udało nam się wjechać na taras widokowy ze względu na koczujące od bladego świtu tłumy ludzi chcących nabyć wejściówki. Zobaczyliśmy z kolei niesamowitą świątynię buddyjską w jaskini Batu. Dodatkową atrakcją są żyjące tam na wolności małpki, które nie dość, że nie boją się turystów, to jeszcze potrafią ich zaczepić "prosząc" o coś do jedzenia.

Porównując stolicę Malezji do Singapuru, Kuala Lumpur ma dużo bardziej azjatycki charakter. Połączenia nowoczesności z tradycją są tutaj bardziej uwypuklone, dodając miastu nieprzewidywalności. Ma to jednak również swój urok. Ja zapamiętam jednak Kuala Lumpur jako stolicę ulicznych bazarów z bardzo dobrej jakości podróbkami oraz zaciętymi negocjacjami ceny, wliczając w to naszą "batalię" o zegarki ;)































czwartek, 16 czerwca 2011

Tiomańskie ciekawostki

Z powodu istnienia tylko jednej drogi przecinającej wyspę, funkcje logistyczne spełniają na Tiomanie małe skuterki, które doskonale spisują się na lokalnych dróżkach. Z reguły są one kierowane przez dzieci w wieku od 7 do 12 lat, które oczywiście nie potrzebują do tego żadnego dokumentu. Skutery te eksploatowane są do granic możliwości, a liczba podróżujących osób często przekracza maksymalną ładowność. Gdy skuter posiada dodatkową przyczepkę potrafi siedzieć na nim wesoła gromadka licząca nawet do dziesięciu osób.

Nie należy jednak ulegać słodkim minkom Tiomańskich dzieci. Valeria pozwoliła maluchowi ze zdjęcia poniżej pobawić się swoim aparatem. Chłopcu zajęcie to bardzo się spodobało i w ciągu sekundy nie było go już z nami. Uratował nas jednak fakt, że właśnie jedliśmy obiad w kantynie u jego rodziców i aparat udało się odzyskać. Generalnie jednak wyspa wydaje się być bardzo bezpieczna, a malec dostał chyba z tego powodu solidne lanie, gdyż później trochę się nas bał i chował się pod stołem.

Przed przyjazdem wyczytałam, że Tioman słynie z przechadzających się ulicami ogromnych jaszczurek. Owszem udało mi się zobaczyć taki okaz, lecz nie na tyle często aby móc zrobić zdjęcie. Tymczasem prawdziwą plagą Tiomanu są koty, których rozrodu nikt tutaj nie kontroluje.

Co ciekawe na środku głównego skrzyżowania wioski rozwieszony jest hamak. Fakt ten rozbawił mnie niesamowicie i jest to chyba najlepsza metafora panującego na wyspie klimatu. 






Dwa oblicza Tiomanu

Rajska wyspa to nie tylko plaża i palmy, zawsze posiada ona także choćby podstawową infrastrukturę. Nie wiem czy właśnie tak ją sobie wcześniej wyobrażałam, ale od pierwszej chwili Tioman zachwycił mnie kolorami i prostotą swojej zabudowy. Uznałam więc, że specyficzny „styl architektoniczny” wyspy wart jest fotograficznego uchwycenia.

Zabawne jest, że nawet tutaj można zauważyć podstawowe reguły konkurencji. Mimo, iż istnieją tylko dwie, dwustanowiskowe kafejki internetowe na szyldzie jednej z nich wyraźnie napisane jest, że to tu internet jest szybszy. Rozczulają również uliczne budki w których można kupić żywność, ale także wycieczkę na nurkowanie.

Jednak wyspa ma tez swoja drugą nie do końca rajską stronę. Budynki rdzennych mieszkańców nie są już tak kolorowe, panuje wokół nich niesamowity bałagan, a na każdym kroku można się natknąć na w połowie przerwane i niedokończone prace. Z drugiej strony sama nie wiem czy nie stałabym się bardziej leniwa, mając do wyboru alternatywę w postaci drzemki na hamaku rozwieszonym pomiędzy dwoma palmami z widokiem na ocean ;)


















środa, 15 czerwca 2011

Nie taka dżungla straszna


Zdecydowaną większość powierzchni Tiomanu zajmuje dżungla. Postanowiliśmy skorzystać z tej niepowtarzalnej okazji i przedostać się przez nią na drugą stronę wyspy. Wędrówka pod górę, gdy powietrze jest wilgotne i gorące, może początkowo być męcząca, ale po zaopatrzeniu się w dwa litry wody na osobę i wygodne buty, tą 7,5 kilometrową trasę może pokonać każdy. Szczerze mówiąc liczyliśmy na dużo większe wyzwanie, wliczając w to pijawki i dzikie zwierzęta. Tymczasem zastaliśmy kable z elektrycznością oraz betonowe schodki na najbardziej stromych odcinkach.