niedziela, 16 października 2011

Guilin- perła południa

Dnia 29 lipca wyruszyliśmy do domu. Odbyło się bez zbędnych sentymentów, tym bardziej że po dwóch miesiącach przebywania w 6-milionowym mieście nastał czas długo oczekiwanej podróży w głąb prowincjonalnych Chin. Pierwszy jej etap zakładał 12-godzinną podróż pociągiem z Dalian do Pekinu. Aby kupić bilety, musieliśmy stawić się o 8:00 rano, dokładnie 10 dni przed odjazdem pociągu. Mimo iż byliśmy pierwsi przy okienku na pociąg nocny nie było już miejsc. Okazało się, że bilety te są błyskawicznie wykupywane przez pośredników i sprzedawane drożej, niczego nieświadomym turystom. Na szczęście pociąg dzienny, na który udało nam się kupić bilety nie okazał się aż tak złym rozwiązaniem i podróż upłynęła szybko i przyjemnie. Co prawda Chińczycy chodzili w kółko w tą i z powrotem i jedli te swoje zupy, śmiecili, krzyczeli ale po 2-miesięcznym pobycie w Chinach zdążyliśmy już do tego wszystkiego  przywyknąć.
Pekin przywitał nas strugami deszczu, w których to przyszło nam czekać cierpliwie na taksówkę. Początkowo opieraliśmy się ofertom podwózki „nieoficjalnej”, bo wiedzieliśmy, że ceny są w takich sytuacjach niezwykle wygórowane, jednak gdy bagaże zaczynały już przemakać, przyjęliśmy jedną z takich propozycji. Na nasze szczęście „taksówkarz” zażądał na koniec ceny którą udało nam się wcześniej wynegocjować, jednak z reguły trzeba w takich sytuacjach bardzo uważać. 

Następnego dnia, po niespełna 4 godzinnej drzemce wyruszyliśmy na lotnisko. Guilin przywitało nas pięknymi widokami oraz kolejnymi próbami naciągnięcia nas na każdym kroku. Samo miasto które w przewodnikach nazwane jest perłą Chin, nie wyróżniało się niczym szczególnym, niestety zostało podporządkowane przybywającym tu z całego świata turystom. W przeciwieństwie do rejonów w których przyszło nam mieszkać przez dwa miesiące, bez problemów można było się tutaj dogadać po angielsku. Z kolei niemal każda „atrakcja” okazała się… płatna, a teoretycznie największa z nich - Skała Słonia, została tak misternie odgrodzona wybudowanym specjalnie w tym celu murem, aby nie sposób było ją w inny sposób zobaczyć. Nie poddaliśmy się jednak tej komercjalizacji i wieczór spędziliśmy odpoczywając, po prawie dwudniowej podróży w pobliży charakterystycznych wież - Pagoda. Bezpłatnie.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz